Przepraszamy, że rozdział jest bardzo krótki, ale rozumiecie sprawy osobiste i brak weny.
Przepraszamy.
*Oczami Katniss*Budzę się leżąc na ramieniu blondyna. Podnoszę głowę i odgarniam włosy z czoła chłopaka. Gdy śpi wygląda tak bezbronnie i niewinnie. Spoglądam na plecy Peety, rany wyglądają już lepiej ale nie na tyle, żeby mógł wstać. Całuję blondyna w czoło i wychodzę po lód. Mimo, że rany wyglądają lepiej chce, żeby się szybciej się zagoiły, dlatego robię wszystko, żeby mu pomóc. Wkładam śnieg do miski i przynoszę do domu.
- Gdzie byłaś? - Słyszę zasypany głos blondyna.
- Poszłam po lód dla Ciebie - Całuję chłopaka w czoło. Rozkładam ścierkę na jego plecach i nakładam lód. - Jak się czujesz? - Głaszczę blondyna po głowie.
- Dzięki tobie o wiele lepiej - Szeroko się uśmiecha. Nachylam się i lekko całuję go w usta. - Dziękuje ,że się mną opiekujesz. - Szepcze.
- Nie dziękuj, ty byś zrobił dla mnie to samo. - Lekko się uśmiecham.
- Skarbie, mogła byś zrobić śniadanie dla mnie i Effie? - Do kuchni w paradował pijany Haymitch.
- A ty albo ona nie możecie?! - Warczę.
- Wiesz skarbie... Peeta leży na stole, a ty tu ciągle siedzisz i wymieniasz się z nim śliną, wiec może zrobisz coś pożytecznego i przyrządzisz śniadanie - Cedzi.
- Zasuń rozporek - Mówię ironicznie.
- Po co skoro Effie czeka w sypialni - Zamiast zasunąć rozporka, rozpina guzik i idzie na górę.
- Biedna Effie - Całuję blondyna w czoło i idę przygotować śniadanie. - Co chcesz zjeść? - Pytam się chłopaka.
- Jajecznicy dawno nie jadłem - Lekko się uśmiecha.
- Masz za duże wymagania - Podchodzę do lodówki i wyciągam jajka na jajecznice.
Po 15 minutach męki śniadanie gotowe
- Haymitch przestań kotłować Effie i chodźcie na śniadanie - Drę się. Po chwili do kuchni wchodzi poczochrana Effie i Abernathy w samych gaciach.
- Nie za gorąco ci? - Mógł mi zaoszczędzić tego widoku.
- Effie się podoba - Głaszcze się po brzuchu po czym łapie kobietę za pośladki.
- Dziękuje bardzo, już nie jestem głodna. - Mówię z obrzydzeniem.
- Dokończymy jeść na górze. Wiesz skarbie będziemy...
- Nie kończ tego. - Warczę, a Effie i Haymitch wychodzą z kuchni. Siadam obok Peety i kładę talerz z jajecznicą obok niego
- Masz szczęście, że tego nie widziałeś - całuje chłopaka w czoło i zaczynam karmić jajecznicą.
- Katniss, długo będę musiał tu leżeć? - marudzi.
- Jak chcesz to wstawaj. - wzruszyłam ramionami.
- Naprawdę? - patrzy na mnie zdziwiony.
- Oczywiście. Tylko jak Ci pękną szwy to ja ponownie zszywać ich nie będę.
- A jakbym tak ładnie poprosił to byś zszyła? - uroczo się uśmiechnął.
- Nie. Będzie Ci je zszywał Haymitch.
- Oj no nie denerwuj się. Wolałbym móc już stać i robić z tobą... inne ciekawsze rzeczy. - figlarnie się uśmiechnął.
- A może ja nie chcę. - prychnęłam.
- Oj, kochanie, nie bądź na mnie zła. - chwycił mnie za rękę. Przewróciłam oczami i usiadłam obok blondyna. Razem z Peetą opowiadamy sobie co wydarzyło się w naszym życiu podczas gdy nie odzywaliśmy się do siebie, czasami nie mogłam opanować śmiechu przez wyczyny Julie, które żaden poważny człowiek by nie zrobił. Podczas kiedy Peeta leżał i usypiał ja siedziałam obok i odgarniałam włosy z jego czoła. Wyglądał tak niewinnie i bezbronnie, stęskniłam się za nim, nigdy nie pomyślałabym, że aż tak będzie mi go brakować. Moja głowa leży na na przed ramieniu chłopaka, a moje powieki powoli opadają. Usnęłam na ramieniu chłopaka zastanawiając się czy Prim jest dobrze tak gdzie trafiła. Wybudza mnie krzyk kobiety,
- Katniss nie uwierzysz! - do kuchni wparowała Effie z telefonem przy uchu.
- Cicho - przykładam palec do warg uciszając kobietę - Peeta śpi - dodałam wzrokiem wskazując na śpiącego na stole chłopaka.
- Przeprasza, ale nie...nie uwierzysz w to co się dowiedziałam - powtórzyła, tym razem szepcząc
- Co znowu - dokładnie lustruje zdenerwowaną twarz Effie
- Gale został wiceprezydentem - wrzasnęła nie mogąc opanować złości
- Co? - krzyki kobiety obudziły blondyna który zdezorientowany patrzy na mnie i na Trinket
- Gale został wiceprezydentem - powtórzyła, już spokojniej, a Peeta nie mogąc nic wykrztusić spojrzał na mnie, a ja tylko pokręciłam głową
- Wiceprezydentem Panem? - spytałam przerażona.
- Nie Katniss, tego kartonu co stoi przed domem Haymitcha. - warknęła.